Po pierwszym odcinku: “Antes muerta que Lichita”

Lubująca się w gatunku komediowym producentka Rosy Ocampo – której adaptacja „Brzyduli” biła rekordy popularności w Meksyku i w Stanach

Lubująca się w gatunku komediowym producentka Rosy Ocampo – której adaptacja „Brzyduli” biła rekordy popularności w Meksyku i w Stanach Zjednoczonych – powiększyła w poniedziałek listę telenowel o tym zabarwieniu o nowy tytuł. „Antes muerta que Lichita” z Maite Perroni w roli głównej miała bawić i jednocześnie w przystępny sposób osób otwierać oczy widzów na patologie zawodowe tj. malwersacje, mobbing czy molestowanie seksualne.

Lichita jest niedocenianą i wyśmiewaną przez kolegów pracownicą potężnej agencji reklamowej, popychadłem, dziewczyną od parzenia kawy i obsługi kserokopiarek – innymi słowy „przynieś, wynieś, pozamiataj”. Ignorancja jej osoby jest tak wielka, że nawet jeśli w środku przyjęcia zaczęłaby topić się w basenie, nikt by tego nie zauważył. Bohaterka jest świadoma swojej sytuacji i sprawia wrażenie pogodzonej z losem. Jednakże, ten bywa przewrotny i sprawi, że coś w niej drgnie. Przez kolejne dziesiątki odcinków Lichita będzie próbowała skorygować swoje niedoskonałości – nabrać pewności siebie, wyjść z cienia, zakochać się…

O ile pomysł na telenowelę komediową wydaje się trafiony, o tyle jej realizacja pozostawia wiele do życzenia. Scenarzyści– z Covadongą Espero na czele – nie tylko nie popisali się sprytem przy komponowaniu scen i dialogów, lecz potraktowali widza lekceważąco. Zamiast aktów z mocną puentą, w których bohaterowie i widzowie byliby jednocześnie obserwatorami i uczestnikami, już na wstępnie otrzymujemy obrazek kobiety, która zdaje się robić wszystko, aby wpasować się w rysowaną przez siebie samą charakterystykę, niezgrabnie zestawioną z losami bohaterów drugoplanowych, przecinających się z gniotącym uszy zgrzytem. Epizod otwierający już na samym początku drogi prowadzi przez serię zakrętów złożonych z porozbijanych na drobne scen – jak ta, w której pracownica firmy oprowadza dziennikarza po jej korytarzach, namolnie się do niego wdzięcząc i powtarzając te same wersy brzmiące niczym slogany reklamowe – na których końcu pojawia się wielki znak zapytania. Aktorzy grają z teatralną manierą, wyolbrzymiając każdy gest czy mimikę, co razem z intensywnymi kolorami wnętrz studio, tworzy przejaskrawiony obraz, przypominający do złudzenia ten z poprzedniej produkcji Ocampo – „Ja, ona i Eva”.

„Antes muerta que Lichita” przyciągnie w dużej mierze publiczność sympatyzującą z obsadą – Maite Perroni, Arathem de la Torre, Eduardem Santamariną czy Sylvią Pasquel – przed którą stoi wyzwanie polegające na uwierzenie w romans głównych bohaterów. Telenowela nie jest tak oryginalna, jak to wielokrotnie powtarzano. Czas pokaże, czy okaże się przełomowa w karierze odtwórczyni głównej roli. Największe zarzuty: brak umiarkowania i błahe potraktowanie tematu. Największe atuty: nienachalna gra Maite Perroni.



Comments

  1. Ani troche sie niezgadzam z ta krytyka! Wiele punktow ktore mowicie ze sa negatywne sa pozytywne! Zastanawiam sie kto napisal ten artykow!

  2. Maite Perroni jest dobrą aktorką, dla mnie jedną z najbardziej utalentowanych w visie.
    Rola Alicii w Antes Muerta que lichita nigdy nie będzie rolą przełomową w karierze Maite

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.