Victoria Ruffo: Publiczność lubi mnie oglądać gdy płaczę

Meksykańska aktorka, Victoria Ruffo, obchodzi swoje 50-e urodziny! Z tej okazji udzieliła wywiadu, w którym opowiada o swojej bohaterce w

Meksykańska aktorka, Victoria Ruffo, obchodzi swoje 50-e urodziny! Z tej okazji udzieliła wywiadu, w którym opowiada o swojej bohaterce w „Triumfie miłości”.

Trudno znaleźć drugą aktorkę, która tyle płakała w meksykańskich telenowelach. Chociaż producenci nalegają, by obsadzić ją w rolach czarnych charakterów, Victoria Ruffo zawsze tonie we łzach. Przez 32 lata kariery reprezentowała Kopciuszka we wszystkich wersjach. Aktualnie możemy ją oglądać jako nieubłaganą Victorię Sandoval w „Triumfie miłości”.

– Powtarzała pani, że nie pozwalają jej grać czarnych charakterów. Teraz, gdy miała pani szansę w „Triumf miłości”, jak było?
– Bardzo mi się podobało! Właśnie dlatego bardzo podobała mi się bohaterka. Nie była zupełnie czarnym charakterem, ale miała cechy właściwe tej złej. Reakcja ludzi była bardzo sympatyczna, gdyż nigdy mnie nie widzieli robiącej niegodziwości. Na ulicy dawali mi rady, jak wyglądać na bardziej bezlitosną.

– Również widzimy panią płaczącą. To haczyk ratingu?
– Według producentów publiczność lubi, gdy płaczę. Publiczność lubi widzieć mnie płaczącą. Gdy wychodzę, kobiety mi mówią, bym płakała, gdyż lubią płakać wraz ze mną. Krążą różne opinie, że lubię płakać i sądzę, że ta telenowela jest tą, w której płakałam najwięcej. Był taki moment, gdy prosiłam producenta, by troszkę odpuścił, gdyż mnie odwodni (śmiech). Sceny płaczu zawsze akcentują historie, które oglądamy w telewizji.

– Jak pani to robi, by płacz wyglądał na prawdziwy?
– Płacz trzeba odgrywać prawdziwie, wiarygodnie, ale bez przesady. Bazuję na moich przeżyciach, na tym, jakie było moje życie. Wyobraź sobie, że nawet zabiłam w myślach moją matkę, siostry, przyjaciół i moje dzieci, by móc płakać tak obficie. Próbuję także pamiętać o osobach, których dziś już nie ma, jak mój ojciec, moja babcia i to także wydać na ekranie, gdyż jest szczere, płaczę z powodu czegoś prawdziwego.

– Nie męczy się pani tyle płacząc? Mówią, że łzy postarzają…
– Tak, jest pewien dyskomfort fizyczny, jednak nie sądzę, że płacz mnie postarza. Przeciwnie, dużo krzyku i płaczu pomaga się odstresować. Więcej zmarszczek przynosi nam duszenie w sobie płaczu, żalu i nienawiści.

– W takim razie nie potrzebuje pani operacji plastycznych?
– Sądzę, że na razie nie. I nie chcę powiedzieć, że w przyszłości tego nie zrobię, ale boję się wejść na salę operacyjną. Jestem tchórzem, ale kiedy któregoś dnia nie spodoba mi się mój wizerunek, być może to zrobię.

– Była pani matką w wielu telenowelach. Jest pani przygotowana do roli babci?
– Jestem świadoma, że w miarę naszego dorastania, zmieniają się też bohaterowie. Całe moje życie grałam role matek. Od 22-ch lat to robię i grałam role matek młodych ludzi, którzy mogliby być moimi partnerami. Być może dlatego ludzie sądzą, że mam dużo lat.

– I tak naprawdę ile pani ma?
– 50 lat dobrze przeżytych lat. Zaprzeczać mojemu wiekowi lub twierdzić, że jestem młodsza byłoby oszukiwaniem siebie samej, a ja nie mogę żyć oszukiwana.

– Jaki jest balans tych 50-u lat życia?
– Balans jest pozytywny w każdym znaczeniu. Zawodowo miałam dobre historie, spotkałam miłych ludzi i przyjaciół, nie było pośpiechu, gdyż wszystko nadchodziło we właściwym momencie i dało mi wiele satysfakcji. W życiu osobistym mam stabilną i zżytą rodzinę. Mam matkę, siostry, męża, wspaniałe zdrowe dzieci. Nie mogę się skarżyć!

– Wśród tylu sukcesów telewizyjnych można przypuszczać, że mogła pani poczuć się jak niedostępna gwiazda…
– Na początku mojej kariery tak. Gdy grałam w „La fiera”, wychodziłam na ulicę i było szaleństwo. Grałam w teatrze i sprzedawali wszystkie bilety. Uwierzyłam w bajkę i byłam blisko sądzenia, że byłam gwiazdą. Na szczęście mam rodzinę z dobrymi zasadami. Pamiętam, że moja mama mi mówiła: Tam jesteś La Fiera, ale tu jesteś Victorią i będziesz sprzątać, ścielić łóżko i pomagać w domu. W obecnym wieku jest dla mnie oczywiste, że jestem zwykłym śmiertelnikiem jak każda inna osoba, która przeczyta ten wywiad.

Postać Victorii wiele wycierpiała i to uczyniło z niej twardą, nieco zgorzkniałą kobietę (fot. Televisa)

– “Triumf miłości” jest nową wersją „Cristal” i „Cristina”. Jak pani to zrobiła, by zaznaczyć różnicę?
– Nie widziałam „Cristal”, a „Cristinę” bardzo niewiele, jednak generalnie staram się nie robić takiej samej pracy, nie oglądam wersji oryginalnych, by nie miały na mnie wpływu. Nie próbuję nikogo naśladować. Pracuję z moimi 32-a latami doświadczenia zaczynając od zera, z pomocą producenta i reżysera.

– Jak panią przekonują do przyjęcia roli? Większy wpływ ma wynagrodzenie, czy profil bohaterki?
– Duży wpływ ma dobry scenariusz, bohaterka która mi się podoba. Jeśli mi się nie podoba, nie przyjmuję jej, choćby płacili mi milionowe sumy. Oczywiście gaża też jest ważna, jednak obecnie jest tylko dodatkiem. Jest bodźcem do pracy, gdyż wszyscy chcemy dobrze zarabiać (śmiech).

– Victoria Sandoval była ofiarą niewierności i wybaczyła. Czy pani zrobiłaby to samo?
– Nie.

– W żadnych okolicznościach?
– Nie wiem… Być może dziś mówię, że nie, ale w końcu okoliczności każą nam zmieniać zdanie. Musiałabym być na tym miejscu. Jednak nie widzę siebie wybaczającej zdradę.

– Jaki jest największy błąd, jaki może popełnić aktorka w swojej karierze?
– (Krótka przerwa) Grzeszyć pychą i być przywiązaną do swojego wizerunku. Nie jestem perfekcyjna, trzeba zaakceptować siebie jakim się jest i kropka.

– Jak się pani pracowało z Maite Perroni i Williamem Levy?
– Nigdy wcześniej z nimi nie pracowałam i było mi miło. Maite jest profesjonalistką, bardzo poważną i bardzo skrytą. Jest jaka jest, ale kiedy w końcu ją poznajesz, jest bardzo czuła i jest dobrą przyjaciółką. William jest dużym dzieckiem, bardzo lubi żartować, czas spędza na tańcach, śpiewie i opowiadaniu kawałów.

– Jaka jest Victoria Ruffo poza telenowelami?
– Jestem kobietą jak każda inna. Oczywiście, z kilkoma wyjątkami. Nie lubię gotować, ale jestem na bieżąco w innych sprawach. W domu lubię chodzić bez makijażu i uczesana w koński ogon. Uwielbiam oglądać telewizję, chodzić do kina.

– Jaki jest sekret pani urody?
– Nie mam żadnego specjalnego sekretu, sądzę, że jest to coś w genach. Moja babcia zmarła mając 82 lata i wyglądała na 60. Nakładam kremy nawilżające i do demakijażu. Nagle zaczęłam używać produktów na zmarszczki przy oczach. W kwestii diet nie mam żadnej konkretnej, jednak staram się eliminować tłuszcze i mąki.

Opracowano na podstawie Panorama



Comments

  1. Bardzo fajna aktorka ,bardzo lubię ją oglądać w każdej postaci w jaką sie wciela jest fajną kobietą i jest bardzo ładną mądra kobietą

  2. to taka beksa rozmazana, wiecznie łzy, cały czas płakała.

  3. Super aktorka widać że naprawdę ma wielkie doświadczenie w tym co robi, a rolę Victtorii zagrała perfekcyjnie oby tak dalej :)

  4. Uwielbiam ją , mam wielka klase, odwage i pełen urok , aktorka Rewelacyjna!

  5. Super aktorka bardzo ją lubię i super gra :)

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.