Subiektywnie: „Między morzem a oceanem”, w poszukiwaniu własnej drogi

Przesycona słońcem Andaluzja ma również swoją ciemniejszą stronę. Isaki Lacuesta obejmuje ją obiektywem kamery w nagrodzonym Złotą Muszlą filmie „Między morzem a oceanem”.

„Daj dziecku chleba krztynę, a przestanie ostrzyć nóż” – rozbrzmiewające do dźwięków gitary słowa piosenki śpiewanej w jednej ze scen przez Kiko Veneno są kwintesencją tego, co zobaczymy w filmie Isakiego Lacuesty. Między dwiema wodami toczy się życie braci Cheíta i Israela. Pierwszy wraca w rodzinne strony po długich tygodniach misji na niespokojnych morzach. Drugi opuszcza mury zakładu karnego, gdzie odsiadywał wyrok za błędy przeszłości. Marzą o powrocie do rodzin, o uczciwej pracy i spokojnym życiu, lecz w miasteczku takim jak San Fernando o wszystko jest trudno. By przeżyć, trzeba pracować w pocie czoła. By zarobić, trzeba zapomnieć o uczciwości i szmuglować.

Hiszpański reżyser powraca po dwunastu latach do bohaterów filmu „Legenda o czasie”. Wtedy, w poszukiwaniu spuścizny po słynnym pieśniarzu flamenco Camaronie, trafił na chłopców z ubogiej cygańskiej rodziny. Wraz z kamerą przyglądał się, jak radzą sobie po stracie ojca i rozpadzie rodziny. Młodzi Cheíto i Isra nie potrafili znaleźć wspólnego języka, bez powodu wdawali się w bójki, ale przede wszystkim nie radzili sobie sami ze sobą. Jako dorośli mężczyźni stają przed szansą odbudowania braterskiej więzi. Czas spędzony razem ma pomóc im w zrozumieniu, że kiedy w życiu tracą grunt pod nogami, wspólnie mają szanse nie upaść. Każdy z nich jest jednak kowalem własnego losu, a każda decyzja, zwłaszcza ta podjęta w akcie desperacji, pociąga za sobą konsekwencje.

Reżyser Isaki Lacuesta oraz aktorzy Israel Gómez Romero i Francisco José Gómez Romero (fot. BTeam)

„Między morzem a oceanem” dostarczy widzom wrażeń, o które coraz trudniej w kinie. Film jest wciągający, angażujący emocjonalnie, do bólu prawdziwy, a jednocześnie inspirujący. Wprawdzie część fabuły powstała w oparciu o losy bohaterów, jednak przeważają w niej elementy fikcyjne. Lacuesta wykazał się doskonałą znajomością problemów, z jakimi borykają się mieszkańcy ubogich regionów Hiszpanii, umiejętnością zajrzenia do wnętrza ich dusz i zręcznością w doborze odpowiednich narzędzi do przełożenia owoców obserwacji i doznań na język kina. Jego dzieło jest niczym żywy portret. Można przyglądać mu się godzinami i za każdym razem odnajdywać coś nowego. Warto, by przyjrzeli mu się ci, którzy w swych podróżach po półwyspie Iberyjskim zatrzymali się na Barcelonie czy Madrycie.

Robert Aronowski



Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.