Jesús Castro: “Wolę stąpać po twardym gruncie”

Nazywa się Jesús Castro, pochodzi z Kadyksu, ma 21 lat i jeszcze do niedawna sprzedawał churros w kawiarni ojca. Przez

Nazywa się Jesús Castro, pochodzi z Kadyksu, ma 21 lat i jeszcze do niedawna sprzedawał churros w kawiarni ojca. Przez przypadek, lub nie, trafił na przesłuchanie do filmu Daniela Monzona “9 mil”. Reżyser zobaczył w nim bohatera, którego stworzył w swojej wyobraźni i zaryzykował. Gładka twarz, błękitne oczy i wysportowana sylwetka szybko pomogły mu zyskać etykietę amanta kinowego młodego pokolenia. Jednak Jesús mierzy dużo wyżej i chce być aktorem w pełnym znaczeniu tego słowa. Zapewnia, że nawet jeśli poniesie klęskę, z uśmiechem na twarzy wróci do smażenia ciastek.

– W jaki sposób kino wdarło się do twojego życia?
Byłem na zajęciach, jak każdego dnia, kiedy zobaczyłem, że mój kolega był odświętnie ubrany. Zapytałem, dokąd się wybiera w takim stroju, a on odparł, że bierze udział w castingu do nowego filmu reżysera “Celi 211”. Zaproponował mi, żebym poszedł razem z nim i tak zrobiłem. Podobnie jak cała moja szkoła. Istne szaleństwo. Kiedy przyszła moja kolej, do sali weszły moje koleżanki, które także starały się o role. Zrobiło mi się wstyd. Sięgnąłem po moje rzeczy i skierowałem się ku wyjściu. Ale nie dane mi było opuścić casting. “Zostaw plecach i wchodź” – usłyszałem. I tak oto jestem.

– Zastanawiałeś się kiedyś nad byciem aktorem?
Ależ skąd. Kamera, zbliżenia i wszystko inne to nie moja bajka. Kiedy podczas przyjęcia urodzinowego moja mama robiła zdjęcia aparatem, postawiłem jej warunek, żeby mnie nie fotografowała. Teraz jestem na oczach wszystkich.

– Czy twoje oczekiwania się zmieniły? Zamierzasz pójść za ciosem i grać dalej?
Chcę się dalej uczyć i zostać profesjonalnym aktorem. Ale nie lubię planować na zapas. Często porównuję to do gier wideo: skaczę z poziomu na poziom. Teraz moje życie kręci się wokół filmu “9 mil”. Zobaczymy, co będzie potem.

– Twoja postać i ty jesteście z Kadyksu. To pomogło?
Oczywiście. Mały i jego kumpel prezentują się naturalnie. Przyjaźń dwójki chłopaków z tego regionu może tak wyglądać. Akcent był bardzo ważny, żeby podkreślić autentyczność postaci.

Jesús Castro prezentował w San Sebastián swój najnowszy film "La isma mínima" (fot. novela.pl)
Jesús Castro prezentował w San Sebastián swój najnowszy film “La isma mínima” (fot. novela.pl)

– Luis Tosar powiedział o tobie, że jesteś taki sam jak Mały. Podzielasz jego zdanie?
Myślę, że miał na myśli naszą wspólną cechę: powściągliwość. Ale ja w żadnych razie nie rzuciłbym się na wodę na skuterze, ścigany przez helikopter, który krąży pięćdziesiąt centymetrów nad twoją głową. Kiedy kamera się włączała, zostawiałem Jesusa Castro na ziemi i wypływałem w morze jako Mały. To jego kręci adrenalina. Ja wolę stąpać po twardym gruncie.

– Ale to Tobie przypadły w udziale najtrudniejsze sceny w filmie. Lubisz sporty ekstremalne?
Lubię sport, ale te zwyczajowe: piłkę nożną, tenis, siłownię, bieganie… Do kręcenia scen na wodzie musiałem się odpowiednio przygotować, bo powietrze uderza w twoje ciało z ogromną siłą.

– Daniel Monzón zaufał ci i opóźnił zdjęcia, żebyś mógł zdać prawo jazdy…
Jeszcze go nie zdałem… Ale przerwa pomogła mi w przygotowaniu mentalnym się do roli. Ćwiczenia na wodzie opanowałem bardzo szybko i po kilku dniach zaproponowałem Danielowi, żebyśmy ruszyli ze zdjęciami. Zaoferowałem, że sam zagram pierwsze ujęcie, bez pomocy dublera.

fot. novela.pl
fot. novela.pl

Film przedstawia Tarifę jako miejsce rozrywkowe, w którym ludzie świetnie się bawią. Tak jest?
Daniel chciał poprzez te sceny pokazać jak ścierają się kultury dwóch kontynentów. Przesmyk pomiędzy Algeciras i Maroko liczy 16 kilometrów długości. Te zaś dzielą różne zwyczaje. Ludzie z południa, moi ludzie, są raczej przygnębieni z powodu braku pracy. Rodzinom, którym przez trzydzieści lat udawało się związać koniec z końcem, nagle nie udaje się to zrobić. To ma związek z wydarzeniami z filmu: który ojciec nie zdobyłby się na przemyt narkotyków, żeby tylko jego syn mógł zjeść świeży chleb.

– Luis Tosar nazwał się młodym Stevem McQueenem: powściągliwy i opanowany. Zgadzasz się z nim?
Zawsze wolałem kino i dom niż dyskoteki i zimne drinki. Niektórzy dziwią się, że w moim wieku wiodę tak spokojne, rodzinne życie. Nie lubię mówić o sobie.

– A co mówią o tobie inni?
Na spotkaniach zawsze jest ktoś, kto gada jak najęty i inny ktoś, kto milczy. Ja jestem tym milczkiem. Może ktoś nazwie mnie antyspołecznym, ale ja wolę słuchać i zabierać głos tylko wtedy, gdy mam coś do powiedzenia. Zamiast gadać od rzeczy, wolę trzymać język za zębami.

Rozmawiała Carmen Cocina. Opracował Robert Aronowski



Comments

  1. Przeciętniak z niego,

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.