Nahuel Pérez Biscayart: Argentyńczyk, który podbił Francję

Odnoszący triumfy we Francji argentyński aktor Nahuel Pérez Biscayart wciela się w postać artysty ilustratora w filmie Alberta Dupontela „Do zobaczenia w zaświatach”.

17 sierpnia do polskich kin wchodzi film „Do zobaczenia w zaświatach” oparty na motywach nagrodzonej Goncurtem powieści Pierre’a Lemaitre’a. Dzieło Alberta Dupontela święciło triumfy podczas ostatniej ceremonii rozdania Cezarów – na osiem nominacji pięć zaowocowało nagrodami. Film otrzymał również jedną z nagród na festiwalu w San Sebastian, gdzie miał swoją hiszpańską premierę. I chociaż to absolutnie francuski film, przywołujący obrazy bitwy francuskich wojsk z Niemcami z końca I Wojny Światowej, osadzony w Paryżu, zestawiający życie ludzi z wyższych sfer z życiem nędzników z przedmieść, nie byłby tym, czym jest, gdyby nie pierwiastek argentyński.

Kadr z filmu „Do zobaczenia w zaświatach” (fot. Jérôme Prébois)

Fabularna oś filmu zbudowana jest wokół dramatycznych losów młodego artysty, Edouarda. Lekceważący jego talent ojciec wysyła chłopaka na wojnę w przekonaniu, że zmężnieje i po powrocie porzuci pasję na rzecz poważniejszego zawodu. Ale nawet na froncie chłopak zawsze nosi ze sobą szkicownik i ołówek i każdą wolną chwilę wykorzystuje na rysowanie. W trakcie jednej z bitew ratuje życie starszemu szeregowemu Albertowi Maillardowi (w tej roli sam reżyser), choć sam odnosi poważne obrażenia. Okaleczony odmawia powrotu do domu. Symuluje własną śmierć i zaszywa się w ubogim domu Alberta, którego ponure kąty wypełnia własnymi szkicami, rękodziełami i nieutraconym optymizmem.

W rolę Edouarda wcielił się argentyński aktor Nahuel Pérez Biscayart, kojarzony przede wszystkim z produkcji francuskich. Furtkę do europejskiego kina otworzył przed nim osiem lat temu reżyser Benoît Jacquot, po tym jak zobaczył go w filmie „Tryska krew” (reż. Pablo Fendrik). Niemówiący ani słowa po francusku Nahuel był idealnym kandydatem na odtwórcę roli posługującego się wymyślonym dialektem bohatera filmu „Au fond des bois”. Po, jak się zdawało, jednorazowej przygodzie, aktor wrócił do normalnego życia w Argentynie i łapania niemających ze sobą wiele wspólnego ról w lokalnych zagranicznych produkcjach, oferowanych przez dyrektorów castingów. I właśnie przez casting w 2013 roku Rebecca Zlotowski zwerbowała go do filmu „Grand Central”, prezentowanego później w Cannes w sekcji Un certain regard. Po nim zaczęły pojawiać się kolejne propozycje z Francji, w tym rola Seana w filmie Robina Campillo „120 uderzeń serca”, która stała się jego trampoliną do sławy. I dobrym powodem do rozpoczęcia nauki języka francuskiego.

Albert Dupontel i Nahuel Pérez Biscayart na premierze filmu w San Sebastian (fot. Pablo Gómez)

Znajomość języka nie miała znaczenia dla Alberta, gdy obsadzał go w roli Edouarda. Pozbawiony dolnej części twarzy bohater przez większość filmu nie mówi i nosi maskę dodatkowo tłumiącą wydawane przez niego odgłosy. Aktor zmuszony był grać ciałem, odnaleźć sposób na wyrażenie emocji w narzuconych mu ograniczeniach. „To była szansa na spróbowanie czegoś nowego. Łatwo jest kłamać słowem, ale oczami i ciałem nie” – przyznał w wywiadzie dla Europe1. Lecz nie było to jedyne wyzwanie postawione przed Nahuelem. Drugim było nadanie odpowiedniego charakteru postaci. „Cała sztuka polegała na tym, by nie przedobrzyć. Wierzyłem, że Albert odnajdzie humor w ekstrawagancji postaci, która zachowuje się prawie jak mim. Gdyby mój bohater miał kompletną twarz, odniósłby niebywały sukces. Był artystą wyprzedzającym swoje czasy” – dodał.

Aby do końca zachować „odrębność” aktora, Albert odradził Nauelowi sięganie po powieść Pierre’a Lemaitre’a. „Nie czytałem powieści, ani nie znałem wcześniejszych dokonań reżysera. Byłem zupełnie zielony” – zdradził aktor. Nie oznacza to jednak, że wskoczył on na plan nieprzygotowany. Pracę poprzedziły trzymiesięczne przygotowania do roli, lekcje tańca i gry na pianinie. Same zdjęcia były bardzo wyczerpujące. Ekipa przez pięć miesięcy przemieszczała się po Île-de-France. „To było prawdziwe szaleństwo, ale zarazem świetna zabawa. Momentami czułem się jak chłopiec zabrany do Disneylandu” – wspomniał. Podobne odczucia powinny towarzyszyć widzom. „Do zobaczenia w zaświatach” potrafi rozbawić, wzruszyć, zaintrygować i zaangażować. Urok filmu tkwi w wielobarwnej kompozycji postaci, świadomie przerysowanych, z których najbardziej wyróżnia się ta wykreowana przez Nahuela.
RA

[tabs tab1=”Do zobaczenia w zaświatach – Zwiastun”]
[tab id=1]

[/tab]
[/tabs]



Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.