Subiektywnie: “Stare grzechy mają długie cienie”, porachunki z przeszłością

Najlepszy hiszpański film ubiegłego roku. Film, którego tytuł jest zapożyczony od myśli mistrzyni gatunku kryminałów, Agathy Cristie, zamknął tegoroczny festiwal

Najlepszy hiszpański film ubiegłego roku. Film, którego tytuł jest zapożyczony od myśli mistrzyni gatunku kryminałów, Agathy Cristie, zamknął tegoroczny festiwal “Wiosna filmów”.

Jest rok 1980. Na południe Hiszpanii zostaje wysłanych dwóch detektywów z Madrytu, aby przeprowadzili śledztwo w sprawie zaginięcia dwóch nastolatek. Szybko okazuje się, że dziewczęta nie żyją, a przed śmiercią zostały zgwałcone, torturowane i że w przeszłości dochodziło już do podobnych zdarzeń.

Rasowy kryminał w zimnej, tak bardzo skandynawskiej charakterystyce”. Nie na darmo obraz porównywany jest do wielkiego przeboju telewizyjnego HBO ub. r. – serialu “Tru Detective”. Oba to rozgrywają się w podobnej scenerii – prowincjonalna, podmokła Luizjany w kontrze do mokradeł okolic rzeki Gwadalkiwir w Andaluzji. Ale żeby nie było, my też mamy swojego odpowiednika – film “Jeziorak”, który równie dobrze wpisuje się w styl takiego kina kryminalnego. Jest mrocznie, jest śledztwo (które zaskakuje), są prywatne problemy. Bezsprzecznie film Alberto Rodrígueza to kryminał detektywistyczny. Intryga trzyma w napięciu, atmosfera jest gęsta, a tajemnice były i są skrzętnie skrywane.

Z drugiej strony w tle mamy wyraźny wątek rozliczenia się reżysera z przeszłością jego kraju – obraz postfrankitowskiej Hiszpanii. Było trudno. Nie ma co ukrywać. Hiszpanie podobnie jak Polacy po Komuniźmie, do dziś noszą na sobie piętno systemów. A ucieczka od pewnych decyzji, czynów nie jest łatwa. Karma wraca chciałoby się powiedzieć. Prędzej czy później, ale wraca.

W filmie nie ma słabego ogniwa. Prym wiedzie odkryty w zeszłym roku w filmie “9 mili” – Jesús Castro, który jest wisienką na torcie dobrze zarysowanych i zagranych bohaterów.

Oglądając film zwraca się szczególnie na drugi plan – pięknie sfotografowane, ujęte i pokazane krajobrazy, które jakością mogłyby dorównywać zdjęciom magazynów przyrodniczych typu “National Geographic”. Pan za kamerą zdecydowanie wiedział, co robi. A wszystko okraszone jest mroczną, klimatyczną muzyką, która dodatkowo wprawia w specyficzny, ale przyjemny nastrój.

MG



Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.